sobota, 26 października 2013

� PSL zrzekł się immunitetu  Audio  Zobacz wideo To grupa jordańskiego terrorysty Abu Musaba al-Zarkawiego jest odpowiedzialna za niedzielny zamach, w którym zginęło trzech polskich żołnierzy i trzech zostało rannych - podało dowództwo Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe w Iraku. Abu Musab al-Zarkawi/AFP Prezydent Aleksander Kwaśniewski po rozmowach z goszczącym w Polsce prezydentem Iraku Ghazi al-Jawerem powiedział, że Polska będzie konsekwentna i do końca wykona misję stabilizacyjną w Iraku. Przypomniał jednocześnie, że od przyszłego roku polski kontyngent będzie zmniejszany. Wizycie irackiego prezydenta towarzyszą zaostrzone środki bezpieczeństwa: prezydenta Iraku strzegą iraccy, amerykańscy i polscy oficerowie ochrony. W kraju pamięć zabitych polskich żołnierzy uczcili ich koledzy z macierzystych jednostek. W niedzielę w ataku na polski patrol saperski koło miejscowości Maszru, 30 km na północny wschód od Obozu Babilon, zginęli podporucznik Piotr Mazurek z 15. Batalionu Saperów w Orzyszu, podporucznik Daniel Różyński z 6. Brygady Desantowo-Szturmowej w Krakowie i starszy szeregowy nadterminowy Grzegorz Nosek z tej samej jednostki. "Zarkawi ogłosił, że był to centralnie przygotowany atak. Podał liczbę zorganizowanych zasadzek" - powiedział w Obozie Babilon dowódca dywizji, gen. Andrzej Ekiert. Podał przy tym, że stan trzech polskich żołnierzy rannych w zamachu jest stabilny i nic nie zagraża ich życiu. W związku z zamachem, we wszystkich obozach w Iraku, gdzie stacjonują Polacy, ogłoszono żałobę. Do połowy masztów opuszczono flagi narodowe. Do polskiego dowództwa napływają kondolencje od żołnierzy wszystkich narodowości, współdziałających w irackiej misji. We wtorek w jednej z baz w Iraku odbędzie się msza w intencji poległych żołnierzy. Niedzielny zamach był najtragiczniejszym w ciągu ponadrocznej obecności polskich wojsk w Iraku. Sztab Generalny WP zapowiedział, że w związku ze śmiercią trzech polskich żołnierzy dokonana będzie staranna analiza okoliczności całego zdarzenia. "Nie można tu jednak mówić o błędach w sztuce wojennej. Ci żołnierze zachowali się profesjonalnie" - powiedział w poniedziałek PAP rzecznik prasowy szefa sztabu płk Zdzisław Gnatowski. Podkreślił, że żołnierze działali zgodnie z procedurami. "Nie da się zmienić prowadzenia patrolu saperskiego. Ładunek podłożony na drodze, taki jak wczorajszy - sześć pocisków 155 mm, dwie bomby lotnicze po sto kilogramów, jest to ekwiwalent 600 kilogramów trotylu - trzeba po prostu podjąć" - wyjaśnił gen. Ekiert. Jak dodał, jeżeli taka akcja jest planowana centralnie na terenie całego Iraku, to "niestety, szanse przeciwdziałania są małe". Nie można mówić, że zawiniły jakieś procedury. To była normalna sytuacja bojowa i w takich warunkach straty są nieuniknione. Jednak powinniśmy mieć dużo lepszy monitoring operacyjny w naszej strefie - uważa niezależny analityk wojskowy, gen. Stanisław Koziej. Monitoring ten, to tzw. "predatory", czyli bezpilotowe aparaty latające, które mogą obserwować teren przez całą dobę i rejestrować działania grup zakładających pułapki minowe. Według Kozieja, polskie dowództwo powinno zwrócić się do dowództwa amerykańskiego o więcej takiego sprzętu. Minutą ciszy i opuszczonymi do połowy masztu flagami wojsk lądowych uczczono w Krakowie w poniedziałek pamięć dwóch żołnierzy z 6. Brygady Desantowo-Szturmowej w Krakowie ppor. Daniela Różyńskiego i st. szer. nadterminowego Grzegorza Noska, poległych w niedzielę w Iraku. Z podobnymi honorami czczono w Orzyszu (Warmińsko-Mazurskie) w 15. Batalionie Saperów pamięć podporucznika Piotra Mazurka. Na razie nieznana jest data powrotu ciał poległych w Iraku żołnierzy do Polski. Firmą która podpisała kontrakt na dozbrojenie i wyposażenie wojska irackiego jest Bumar - dowiedziała się Informacyjna Agencja Radiowa. O tym, że kontrakt zawarła polska firma poinformował na wspólnej konferencji z prezydentem Iraku Aleksander Kwaśniewski. Podpisany przez Bumar kontrakt opiewa na sumę dziesięciu i pół miliona dolarów i dotyczy dostaw do Iraku pistoletów, karabinków kałasznikow i amunicji. Zdaniem polskiego prezydenta wkrótce też powinno dojść do podpisania kolejnego mniejszego kontraktu, wartości dwóch milionów dolarów. Prezydent Kwaśniewski dodał, że jest również szansa na modernizację irackich czołgów T-72, być może wspólnie z Ukrainą. Taka umowa mogłaby opiewać nawet 100 milionów dolarów. "Rzeczpospolita": "Na liście finansujących fundację Jolanty Kwaśniewskiej znajdowały się spółki zamieszane w działalność mafii paliwowej". "Pośrednio pieniądze ofiarowywało jej też Laboratorium Frakcjonowania Osocza z Mielca, znane z afery finansowej, w którą zamieszani byli politycy SLD i biznesmen zaprzyjaźniony z rodziną prezydencką" - pisze "Rzeczpospolita". Sejmowa komisja śledcza badająca aferę Orlenu dotychczas nie wystąpiła formalnie do Fundacji "Porozumienie bez barier" o wykaz sponsorów. Tymczasem z ustaleń dziennika wynika, że w aktach śledztw są dokumenty potwierdzające, iż darczyńcami fundacji były spółka Trans Sad ze Szczecina i częstochowskie spółki byłego prokuratura, obecnie podejrzanego o kierowanie gangiem paliwowym. Z akt śledztw będących w dyspozycji komisji sejmowej wynika, że jeden z trzech wspólników firmy Trans Sad, Jan B., ujawnił prokuraturze kulisy działalności Orlenu. Zeznał, że widział wykazy osób publicznych i ich zagranicznych rachunków bankowych, na które Orlen miał wpłacać pieniądze. Jan B. wymienił w tym kontekście m.in. nazwisko prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, który kategorycznie temu zaprzeczył. Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że fundację Jolanty Kwaśniewskiej wspierało pośrednio także Laboratorium Frakcjonowania Osocza z Mielca. W czerwcu 2000 roku wpłaciło 72 tysiące złotych Agencji Reklamowej Andrzeja Pągowskiego za umieszczenie znaku graficznego spółki na materiałach informacyjnych jednej z kampanii reklamowej, prowadzonej przez fundację. Jednym z głównych udziałowców LFO był Włodzimierz Wapiński, przyjaciel prezydenta Kwaśniewskiego. To właśnie w jego towarzystwie Kwaśniewski świętował zwycięstwo w pierwszych swoich wyborach prezydenckich, a gdy wprowadził się do Pałacu Prezydenckiego, oddał mu klucze do mieszkania - pisze "Rzeczpospolita". "Wspieranie fundacji żony prezydenta Kwaśniewskiego przez spółki, których właścicielom postawiono zarzuty kierowania grupami przestępczymi, jest zjawiskiem niepokojącym. Jest to możliwe tylko wówczas, gdy brakuje publicznej kontroli nad działaniami osób piastujących najwyższe funkcje w państwie" - pisze w komentarzu publicysta "Rzeczpospolitej" Bronisław Wildstein. Dodaje, że Aleksander Kwaśniewski i jego otoczenie próbowali stworzyć w Polsce specyficzny model prezydentury, w którym prezydent wyłączony jest z normalnych procedur demokratycznych. "Trzeba mieć nadzieję, że kryzys lewicy i sprawa Orlenu położą temu kres" - pisze Wildstein dodając, że trudno uwierzyć, aby aferzysta dawał pieniądze tylko po to, by oczyścić swoje sumienie w dobroczynnej fundacji. I to przypadkowo założonej przez żonę prezydenta. Stanowczo i jednoznacznie stwierdzam: brałam udział w jednym i tylko jednym spotkaniu u premiera (Leszka Millera) w sprawie sytuacji w PKN Orlen. fot. PAP Jeśli ktoś mówi, że uczestniczyłam w większej liczbie spotkań, to mówi nieprawdę - oświadczyła w poniedziałek przed sejmową komisją śledczą ds. PKN Orlen była minister sprawiedliwości i prokurator generalny Barbara Piwnik. Przesłuchanie trwało 7 godzin i będzie kontynuowane w późniejszym terminie. "Nie prowadzę dziennika, pamiętnika, nie mam notatek, opieram się na tym, co zapamiętałam" - powiedziała Piwnik. W spotkaniu w gabinecie premiera, oprócz niego samego i Piwnik, brali udział ówczesny minister skarbu Wiesław Kaczmarek i Zbigniew Siemiątkowski, wtedy p.o. szef UOP - powiedziała komisji b. minister sprawiedliwości. Nie pamięta innych osób, które były wtedy w Kancelarii i z którymi spotkała się tam lub rozmawiała przed spotkaniem u premiera czy po nim. B. minister powiedziała, że jeśli zatrzymanie b. prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego miało miejsce 7 lutego 2002 roku - tak jak donoszą media, to spotkanie w Kancelarii Premiera odbyło się tego samego dnia co zatrzymanie. Podkreśliła, że na spotkaniu u premiera nie było mowy o zatrzymaniu Modrzejewskiego. Zastrzegła jednocześnie, że nie dysponuje żadnymi dokumentami, na podstawie których mogłaby stwierdzić, że zatrzymanie Modrzejewskiego odbyło się 7 lutego. Piwnik powiedziała, że na spotkaniu u premiera pytano ją, czy sprawa podpisania kontraktu uzależniającego PKN Orlen od jednego dostawcy (firmy J&S-PAP) ma znamiona przestępstwa i może uzasadniać podjęcie postępowania przez prokuraturę. Zeznała, że odpowiedziała wtedy, że nie widzi takich przesłanek, bo informacje, które zostały przedstawione na spotkaniu u premiera, nie dawały podstaw do podjęcia przez prokuraturę działań wyjaśniających w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa. Dodała, że także notatka, którą dostała od Siemiątkowskiego po spotkaniu, nie dawała podstaw do wszczęcia postępowania. B.minister nie pamiętała, czy zaproszenie do kancelarii premiera otrzymała w dniu spotkania, czy wcześniej. "O ile sobie przypominam - raczej w przeddzień wieczorem. Nie było to zaproszenie na piśmie" - powiedziała. Udając się na to spotkanie Piwnik nie wiedziała, co będzie jego tematem. "Jak pamiętam, spotkanie odbyło się w godzinach przedpołudniowych, brałam w nim udział kilkadziesiąt minut do godziny" - przypominała sobie. Podkreśliła, że do czasu spotkania całkowicie obce jej były sprawy PKN Orlen. Według jej oceny podczas spotkania u premiera najbardziej zorientowaną osobą w sprawach PKN Orlen był Kaczmarek, natomiast wiedzę na temat firmy dostawcy ropy dla koncernu (J&S - PAP) miał Siemiątkowski. Jeden z wiceszefów komisji Roman Giertych (LPR) zapytał, czy Siemiątkowski lub Kaczmarek "mówili o tym, że trzeba znaleźć jakąś sprawę, która może być wykorzystana do tego, by przerwać podpisywanie kontraktu" PKN Orlen ze spółką J&S. "W mojej obecności takich rozmów czy też ustaleń nie było, zwłaszcza że nie wiem, czy była ustalona ściśle jakaś data i godzina, w której ten kontrakt miał być podpisany" - odpowiedziała Piwnik. Siemiątkowski i Kaczmarek nie tłumaczyli, dlaczego Modrzejewski chce podpisać kontrakt ze spółką J&S na dostawę ropy dla koncernu - zeznała. Odpowiadając na pytanie Andrzeja Aumillera (UP), oświadczyła też, że nie brała udziału w "przyjęciu decyzji politycznej" o zatrzymaniu Modrzejewskiego. Giertych zapytał Piwnik o związek jej nominacji na ministra sprawiedliwości z "aferą FOZZ" (Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego). Piwnik sądziła sprawę FOZZ od 6 grudnia 2000 roku do chwili, gdy została ministrem sprawiedliwości - 19 października 2001 r. Z powodu jej nominacji proces musiał rozpocząć się od początku. Od 27 września 2002 r. prowadzi go sędzia Andrzej Kryże, mimo że Piwnik została odwołana ze stanowiska w rządzie już 6 lipca 2002. B. minister powiedziała, że kiedy jej przydzielono sprawę FOZZ, nie była zwolniona z innych obowiązków orzeczniczych i rozprawy nie odbywały się tak często, jak powinny. Dodała, że kiedy została ministrem, zadbała, by sprawa FOZZ miała zagwarantowaną właściwą obsługę. Jak oceniła, mimo tego, że sprawa FOZZ rozpoczęła się od nowa, dzięki lepszym warunkom pracy sędziego rozpoznanie sprawy jest zaawansowane. Przeciwko pytaniu Giertycha o sprawę FOZZ chciał zaprotestować Andrzej Celiński (SdPl), jednak szef komisji Józef Gruszka (PSL) nie dopuścił go do głosu. Celiński już po tym, jak b. minister odpowiedziała na pytanie, ocenił, że poseł LPR "zadając pytanie, najwyraźniej zmierzał do udowodnienia tezy, że chodziło o odciągnięcie świadka od prowadzenia sprawy FOZZ". "Przewodniczący nie dopuszczając mnie do głosu, spowodował, że komisja wykorzystana została w sposób niedopuszczalny do prowadzenia gry politycznej, która nie ma żadnego związku z PKN Orlen" - mówił Celiński. Sprawa FOZZ to największa nierozliczona afera, na której w latach 1989-90 polskie państwo miało stracić 354 mln zł. Dotyczy nieprawidłowości przy skupie polskiego zadłużenia zagranicznego po zaniżonej cenie. Oskarżeni to, oprócz b. prezesa FOZZ Grzegorza Żemka, wicedyrektor FOZZ Janina Chim, b. prezes Universalu Dariusz Przywieczerski oraz trójka biznesmenów. Grozi im kara do 10 lat więzienia. Nie przyznają się do winy. Odpowiadają z wolnej stopy. Piwnik komentując informację poniedziałkowego "Życia Warszawy", potwierdziła, że latem bieżącego roku spotkała się z prokurator Katarzyną Kalinowską, która w lutym 2002 roku wydała nakaz zatrzymania Modrzejewskiego. Zastrzegła, że pierwszy raz rozmawiała z Kalinowską i była to rozmowa kurtuazyjna. "ŻW" pisze, że latem tego roku do idącej korytarzem Kalinowskiej podeszła sędzia Piwnik i zaczęła rozmawiać z nią na temat sprawy PKN Orlen. Była minister sprawiedliwości w rozmowie zapewniała o swojej bezstronności i przedstawiała swoją wersję całej afery" - pisze gazeta. "Prokurator Kalinowska odebrała to jako wyraźną sugestię, jak ma zeznawać przed sejmową komisją śledczą i co ma mówić o roli byłej minister w tej sprawie" - powiedział dziennikowi gazety jeden z pracowników wymiaru sprawiedliwości, który - według "ŻW" - zna przebieg spotkania. Poniedziałkowe zeznania Piwnik rozpoczęła od wyjaśnienia, dlaczego nie stawiła się na pierwsze przesłuchanie komisji - 4 września. Podkreśliła, że z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem zaplanowała urlop wypoczynkowy od 1 do 7 września. Huragan Ivan, od środy siejący spustoszenie na Karaibach, spowodował już śmierć co najmniej 68 osób. W poniedziałek dotarł do wybrzeży Kuby, gdzie ogłoszono stan wyjątkowy. Ostateczna liczba ofiar huraganu na Grenadzie to 39 osób, a nie 17, jak podawano wcześniej - poinformowały miejscowe władze. Na Jamajce zginęło piętnaście osób, pięć w Wenezueli, cztery na Dominikanie, trzy na Haiti, jedna w Barbadosie, jedna w Trynidadzie i Tobago. Na Grenadzie Ivan powalał drzewa, zrywał dachy z domów, sparaliżował komunikację. Zmiótł z powierzchni ziemi m.in. dom premiera Grenady Keitha Mitchella, zniszczył główny szpital w stolicy kraju Saint George's. Zgodnie z przewidywaniami huragan zmienił nieco kierunek i skręcił na zachód; po południu znajdował się w odległości 135 km od przylądka San Antonio, najbardziej wysuniętej na zachód części Kuby. Z zagrożonych terenów władze Kuby ewakuowały ponad 1,6 mln ludzi, w tym 7 tys. obcokrajowców. Otrzymali oni tymczasowe schronienie m.in. w szkołach. Po raz pierwszy udostępniono tunele wojskowe, wykopane na wypadek amerykańskiej inwazji. Prawdopodobnie huragan skieruje się teraz w stronę Cieśniny Jukatańskiej, a jego skutki najsilniej będą odczuwane w zachodniej prowincji Kuby Pinar del Rio - podały w poniedziałek służby meteorologiczne, dodając, że stolicę Kuby, Hawanę, nękają ulewy i wichury. Ivan grozi także południowo-wschodnim rejonom Stanów Zjednoczonych. Poseł Jan Kubik z Polskiego Stronnictwa Ludowego zrzekł się immunitetu. Ta decyzja ma związek ze śledztwem prowadzonym przez krakowską Prokuraturą Okręgową. Według niej poseł PSL ma na sumieniu korupcję i przestępstwa przeciwko dokumentom. Wniosek o odebranie mu immunitetu został wysłany z Krakowa blisko 4 miesiące temu. Sejm nie zdążył się nim zająć, a Kubik sam zrezygnował z immunitetu.   REKLAMA

Informację przygotował http://stylem.pl - AGENCJA SEO - pozycjonowanie i optymalizacja